poniedziałek, 2 września 2013

[ 5 ] "Dzięki Sam"

Cisza. Cisza i ciemność. Właśnie to otaczało Margaret. Siedziała na werandzie przed domem sama, kiedy nagle wszystkie światła zgasły. Dziewczyna nie widziała nawet czubka własnego nosa.
- Co się stało? - spytała, ale nie uzyskała odpowiedzi.
Na ramieniu poczuła zimną dłoń Sama. Znów się trząsł. „Dlaczego on to robi?” myślała. Chłopak poprowadził ją w stronę domu. Nie chciała tam iść, ale nie wiedziała co robić. Powinna wrócić do swojego mieszkania, wtulić w ulubioną poduszkę i po prostu zasnąć. Zamiast tego ma wejść do domu Sama w środku nocy? Gdzie spali jego rodzice? „O nie.” Odsunęła się od chłopaka i spojrzała w jego stronę, a przynajmniej miała nadzieję, że patrzy na niego.
- Powinnam już iść. - powiedziała i zanim zdążyła wykonać jakikolwiek ruch, blondyn znów położył jej rękę na ramieniu. Nie spodziewała się tego. Mimo wszystko zauważyła, że uścisk różni się od tego sprzed kilku sekund. Był pozbawiony energii. Jakby chłopak próbował ją o coś poprosić bez używania słów. „Co teraz?” przebiegło jej przez myśl i w tym momencie już wiedziała, że przegrała. Nie mogła odejść. Dlaczego? Sama tego nie wiedziała, ale coś mówiło jej, że nie może teraz wrócić do domu.


W domu Sama było równie ciemno co na ulicy. Margaret szła za blondynem próbując nie uderzyć o nic, co mogło stać na długim korytarzu. Brunetka nigdy nie lubiła ciemności. Nie bała się jej, ale za nią nie przepadała. W ciemności wspomnienia wydawały się żywsze, boleśniejsze...
- Mam nadzieję, że nie masz psa. - wyszeptała i lekko przyśpieszyła kroku, żeby być jeszcze bliżej blondyna
- Nie. - odparł Sam na co dziewczyn trochę się rozluźniła. Nie lubił psów. Zwłaszcza tych dużych. - Ale mam siostrę.
- Chyba nie jest groźna. - spytała brunetka i ku własnemu zaskoczeniu, uśmiechnęła się.
- Nie kiedy śpi. - mogłaby przysiądź że w tym momencie chłopak też się uśmiechnął.


Przeszli jeszcze kawałek w ciszy aż Sam nie kazał jej się zatrzymać, a sam poszedł gdzieś w głąb domu. Po chwili Margaret zobaczyła mały, jasny punkcik. Zbliżał się. Sam stanął obok niej i podał jej świeczkę. Po czym zapalił drugą.
- Nie ma prądu. - oświadczył.
- Domyślam się.
- Dlaczego tak rzadko ze sobą gadamy? - zapytał Sam. Dziewczyna zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. Zaskoczył ją tym. W sumie, nigdy się nad tym nie zastanawiała. Nie lubiła rozmawiać z ludźmi ze szkoły. Sam był pierwszy, przed którym się otworzyła.
- Cały czas kręcisz się z Alison...
- To ona kręci się wokół mnie! - bronił się blondyn na co Margaret odpowiedziała uśmiechem – Nie wiem, czego ode mnie chce. Czego one wszystkie chcą.
Zapadła cisza. M nie wiedziała, co miała odpowiedzieć. Kompletnie nie rozumiała tych dziewczyn, o których mówił chłopak. Jasne, mógł się im podobać, ale... Dlaczego tak trudno było jej przyznać, że jej również się podoba? Że lubi te jego zielone włosy? Nawet Ellie to zauważyła. A była w mieście tylko przez kilka dni. Dlaczego więc ona „nieustraszona” Margaret bała się przed sobą przyznać, że podoba jej się Sam Gerard?
- O czym myślisz? - wyrwał ją z zamyśleń.
- Zastanawiam się co powiedzieć, żebyś dał mi już iść do domu. - odpowiedziała i przez chwilę wpatrywała się w chłopaka zastanawiając się, jak zareaguje. On jednak tylko się uśmiechnął.
- Tego mi brakuje w szkole. Kogoś z kim można normalnie porozmawiać. - zaskoczyło ją to, co usłyszała. Miała dokładnie takie samo zdanie. Może dlatego tak polubiła Harrego? Bo z nim mogła normalnie porozmawiać. - Wszyscy czegoś chcą. Nauczyciele chcą, żebym uczestniczył we wszystkich możliwych konkursach, dziewczyny chcą, żebym gdzieś z nimi poszedł, a chłopaki chcą ode mnie numery dziewczyn.
- A czego ty chcesz? - usłyszała swój głos. Nie chciała tego powiedzieć. Ta rozmowa już teraz była zbyt osobista. Nie była pewna, czy chce znać myśli Sama.
- Ja? - sam znów się uśmiechnął. W świetle świec ten uśmiech wydał się Margaret jeszcze bardziej uroczy. Myślami wróciłam do dnia w którym te usta dotykały jej ust. Była wtedy na niego taka zła... Ale mimo wszystko, miło wspominała tamte kilka sekund. Może gdyby... „O czym ty myślisz?!” skarciła ją je podświadomość „Alison rozerwałaby Cię na kawałki gdyby się dowiedziała!”
- Chciałbym w spokoju zjeść lunch. - znów wyrwał ją z zamyśleń jego głos. - I może zagrać na gitarze...
- Dlaczego tego nie zrobisz? - spytatła i od razu tego pożałowała. Znała odpowiedź na to pytanie. A jednak Sam nie chciał tego powiedzieć. Spuścił wzrok i przeczesał włosy dłonią. -No tak. Alison.



Poniedziałek. Margaret nie znosiła tego dnia. Zresztą jak i pozostałych. Jednak dziś było inaczej. Szykując się do szkoły cały, na jej twarzy widniał szczery uśmiech. Dlaczego? Dziś miała niepowtarzalną okazję, żeby wkurzyć Alison. To będzie najlepszy dzień w życiu. Nawet, jeżeli później Ali z tego życia piekło. Wychodząc z mieszkania Margaret zastanawiała się tylko, dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej?!

Przed szkołą stał Sam.Ubrany w sprane dżinsy i zwykły, granatowy t-shirt. Najwyraźniej na kogoś czekał. Na nią? Dlaczego miałby to robić? To bez sensu...
- Hej! Margi. - zawołał z uśmiechem blondyn kiedy zbliżała się do drzwi wejściowych.
- Cześć. - przywitała się brunetka odwzajemniając uśmiech. - Czekasz na kogoś?
- Nie.
A więc jednak czekał na nią. Ale po co? Nie ważne. Nie obchodziło ją to. Fakt, że Sam z nią gadał i wejdzie z nią do szkoły przyprawi Alison o zawał. I o to chodziło.
- Idziesz do szkoły? - spytała po chwili wskazując na drzwi wejściowe. Chłopak uśmiechnął się i ruszył w ich stronę.
Mina Alison była bezcenna, kiedy zobaczyła Margaret razem z Samem śmiejących się, rozmawiających...
Niepewnie do nich podeszła i uśmiechnęła się do chłopaka.
-Hej Sammy! - przywitała się nie zwracając uwagi na stojącą obok brunetkę. Zanim blondyn zdołał cokolwiek odpowiedzieć Margaret położyła rękę na jego ramieniu, czym strasznie zdenerwowała Ali.
-Ja już pójdę. - powiedziała Margi. Po czym odeszła. Nie odwracała się już. Wiedziała, że nieźle wkurzyła swoją rywalkę i nie chciała tego widzieć.
Wystarczył jej głos Sama który wołał za nią.
-Do zobaczenia później!

„Dzięki Sam” pomyślała i aż się uśmiechnęła. Czyżby chłopak przejrzał jej plan? Przecież zawsze próbował powstrzymywać ją od rywalizowania z Alison. Dlaczego więc robi coś, co ją wkurzy? Wiedział, jak dziewczyny nawzajem na siebie działają. Więc dlaczego to robił?

__________________

Nie jestem do końca przekonana do tego odcinka...
Pisałam go chyba z tydzień z kilkudniową przerwą i to było najgorsze, co mogłam zrobić. Kompletnie zgubiłam wątek i w pewien sposób styl, w jakim pisałam.
I pomimo, że podoba mi się ostatni akapit, to cała ta druga część jakoś mi nie pasuje.
A jednak inaczej nie potrafię tego napisać.
Nie jestem też pewna, czy powinnam to kwalifikować, jako jedną część. Może powinnam napisać, że to tyko połowa?
Sami zdecydujcie...

Obserwatorzy