wtorek, 19 lutego 2013

Prolog


Był późny wieczór.
W holu stała niska, niebieskooka brunetka w czarnej wieczorowej sukni. Jej mąż, wysoki brunet o ciemnych oczach zakładał jej na ramiona jasny, beżowy płaszcz.
Ze schodów zbiegła pięcioletnia dziewczynka ubrana w fioletową piżamkę. Na długich, ciemno brązowych włosach miała różową, plastikową koronę.
- Mamo ! Mamo ! - krzyczała dziewczynka biegnąć w stronę rodziców.
Kobieta przykucnęła przy dziewczynce i pogładziła jej włosy.
- Chcę jechać z wami mamo - powiedziała dziewczynka z uśmiechem na twarzy
Mężczyzna położył rękę na ramieniu swojej żony tym samym ją pośpieszającą.
- Musimy już iść skarbie - powiedziała łagodnie kobieta i przytuliła córkę.
- Ale ja chcę iść z wami - protestowała dziewczynka tupiąc przy tym nogami.
- Jutro. Dobrze ? - odpowiedziała matka całując dziewczynkę w czoło - A teraz idź spać. I pamiętaj, że zawsze będę z tobą. Zawsze.

- Tamtego wieczora już nie wrócili. I następnego … I kolejnego. Po pewnym czasie zaczęłam sądzić, że oni po prostu … mnie zostawili. Dopiero po kilku latach zrozumiałam, że nie żyją. - Margaret spuściła wzrok i wpatrywała się w swoje stare, granatowe conversy.
Blondyn siedzący obok niej wpatrywał się w dal. Jakby to co usłyszał go zahipnotyzowało.
- A wiesz, co jest w tym najgorsze ? Czytałam pamiętnik mojej matki. - przerwała na chwilę i wróciła myślami do dnia w którym znalazła dziennik.
- Kiedy była w ciąży pisała, że nie może się już doczekać. - urwała. W oczach zbierały jej się łzy, ale dziewczyna nie chciała, żeby Sam widział jak płacze. - Chciała pomóc mi wybrać sukienkę na bal maturalny … Pokazać, jak się malować … Nie mogła się doczekać, aż pozna mojego pierwszego chłopaka … - Znów urwała. Nie mogła już dłużej wytrzymać. Łzy same zaczęły spływać po jej policzkach. - Nie zdążyła. - dokończyła załamującym się od płaczu głosem. Tyle razy już płakała. Kiedy była młodsza, opiekunka mówiła, że to przez płacz ma tak jasno niebieskie oczy. Ale ona znała prawdę. Wiedziała, że ma je po mamie. I kiedy sobie o tym przypominała, płakała jeszcze bardziej. Czy nie powinno być jakiegoś limitu na łzy ?
- Przykro mi - wyszeptał blondyn i objął Margaret ramieniem.
Dziewczyna przyjrzała się uważnie Samowi. Miał ciemne, blond włosy i zielone oczy. Margaret zawsze kojarzyły się one z liśćmi, które dopiero co pojawiły się na drzewach. Chłopak miał na sobie czarny T-shirt i ciemne spodnie od dresu. Na nogach miał niezwiązane, czarne trampki. Teraz, kiedy ją obejmował, dziewczyna czuła jak trzęsie się z zimna. Nie mogła go winić. Było już późno, a on wyszedł z nią porozmawiać i nie wziął bluzy.
“Jeśli zachoruje, to będzie moja wina.” pomyślała.
Poczuła na sobie jego wzrok. Odsunęła się lekko i spojrzała na chłopaka. Wpatrywał się w jej oczy z zaciekawieniem.
- Dlaczego to robisz ? - powiedział w końcu. Zupełnie zbił ją z tropu. O czym on teraz mówił ? Chodziło mu o to, że mu powiedziała ? A może o to, że do niego przyszła ?
- To znaczy ? - odpowiedziała powoli.
- Chodzi mi o twoje oczy. Mają śliczny kolor. Dlaczego nosisz soczewki ?
Margaret wzruszyła tylko ramionami i spuściła wzrok znów skupiając się na swoich trampkach.
- Po prostu lubię … brązowe - powiedziała w końcu tak cicho, że sama nie wiedziała, czy Sam ją usłyszał. Tak na prawdę miała nadzieję, że jednak nie słyszał. Nie chciała mu potem tłumaczyć, że nie lubi swojego koloru oczu, bo jej matka miała takie same oczy. I kiedy patrzy w lustro w oczach widzi właśnie ją.
- Chyba … powinnam już iść. - powiedziała po chwili milczenia. Wstała z ławki i ruszyła w stronę wyjścia z werandy.
Chwilę potem wstał Sam i spojrzał na oddalającą się dziewczynę.
- Odprowadzić cię do domu ? - spytał
“Dlaczego on zadaje tak dużo pytań ?” spytała siebie w myślach Margaret, ale z jej ust wyszło tylko niepewne “Nie. Nie trzeba.”
- Jesteś pewna ? - upierał się blondyn.
- Tak. To niedaleko. - dlaczego zawsze musi kłamać ? Nie chciała, żeby ktokolwiek dowiedział się, gdzie mieszka, ale było już późno, a w jej okolicy nie było zbyt bezpiecznie nawet za dnia. Mimo to jej duma była ważniejsza. Dość wyznań jak na jedną noc.
   Szła powoli środkiem chodnika, kiedy znów usłyszała za sobą głos Sama.
- Margaret. Nie spodziewałem się ciebie tutaj - powiedział z uśmiechem. Dziewczyna odwróciła się do niego i odwzajemniła uśmiech.
- Ja też.

Margaret szła szkolnym korytarzem.
Miała na sobie granatowe dżinsy  czarny T-shirt i czerwoną koszulę w kratę. W jednej ręce trzymała otwartą książkę od matmy, a w drugiej, niedokończone śniadanie.
Nagle w coś uderzyła. Książka spadła na ziemię, a zaraz za nią kilka długopisów wetkniętych pomiędzy strony.
- Uważaj jak chodzisz - usłyszała wysoki, pretensjonalny głos. Oczywiście. Przed nią stała Alison. Niezaprzeczalna królowa szkoły. Stała wyprostowana i przyglądała się Margaret z uśmiechem na twarzy.
Dziewczyna podeszła do Alison z wysoko podniesioną głową tak, żeby patrzeć jej prosto w oczy. No bo jak inaczej ? Przecież nie mogła trafić do szkoły, gdzie wszyscy są jej wzrostu. Musiała tkwić tu, gdzie jest najniższą osobą, nawet biorąc pod uwagę młodsze klasy.
Alison Carter. Wysoka, szczuła, zawsze na obcasach. W tym momencie, prawie 20 centymetrów wyższa. Ubrana w czerwoną, falbaniastą sukienkę i czarną, skórzaną kurtkę. Niebieskie oczy idealnie pasowały do burzy brązowych włosów i czerwonych ust.
- Rodzice nie nauczyli cię dobrych manier ? - odezwał się znowu głos, kiedy Margaret zbierała książkę z podłogi. Wstała, wyprostowała się i spojrzała w niebieskie oczy Ali.
- Nie. Nie nauczyli. - powiedziała. Nie mogła pokazać smutku. Gdyby to zrobiła Alison zniszczyłaby ją. Stała więc i wpatrywała się w niebieskie oczy przeciwniczki z kamienną twarzą. - A ciebie nie nauczyli patrzeć gdzie chodzisz ?
Alison zaśmiała się teatralnie, a za nią zawtórował jej śmiech “wiernych fanek”.
- Myślisz, że będę się schylać, żeby przypadkiem nie wpaść na takiego skrzata jak ty ? - uśmiechnęła się sztucznie pokazując rząd białych zębów. “Przypadkiem ?” pomyślała Margaret.
- Korytarz jest dla wszystkich. To nie twój prywatny wybieg. Więc lepiej się odsuń i daj mi przejść. - To nie mogło być dobrze odebrane. I wcale nie miało tak być.
- Uważaj. - ostrzegła ją lekko już wyprowadzona z równowagi Ali - Myślisz, że pozwolę ci tak do mnie mówić ?
- Nie wiedziałam, że potrzebuję twojego pozwolenia. - odszczeknęła się Margaret. Obie dziewczyny były tak pochłonięte sobą, że ledwie zauważyły, kiedy pomiędzy nimi snął wysoki blondyn w niebieskim podkoszulku i wytartych dżinsach.
- Chyba już wystarczy - powiedział chłopak. Margaret nie widziała jego twarzy, ale doskonale znała ten głos.
Twarz Alison momentalnie zmieniła wyraz. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i wyprostowała, by wydać się jeszcze wyższą.
- Sammy ! - zaszczebiotała. Margaret przewróciła tylko oczami. Wyminęła zbierający się obok tłum i ruszyła dalej w stronę swojej szafki.

Kiedy dotarła do szafki czekała ją kolejna niespodzianka. Wyjmowała właśnie książki od historii, kiedy drzwiczki nagle się zamknęły, a przed nią stanął wysoki brunet o zielonych oczach.
- Dałaś niezły pokaz - powiedział z uśmiechem. Steven  Skąd on się tu wziął ? W każdym razie wychodziło na to, że widział jej sprzeczkę z Alison - Myślałem, że się zaraz na siebie rzucicie. - ciągnął chłopak.
- Wolałabym nie. - odpowiedziała beznamiętnie Margaret. Chłopak rzucił w jej stronę pytające spojrzenie. Fakt. To nie było do niej podobne. - tymi obcasami mogłabym przebić mi stopę na wylot - sprostowała. Po krótkim zastanowieniu brunet załapał żart i zachichotał, na co dziewczyna odpowiedziała teatralnym przewróceniem oczami. Zauważyła, że odkąd jest w liceum, dość często to robiła.
- Więc - zaczął znów chłopak - Zastanawiałem się ostatnio, czy może nie wybralibyśmy się gdzieś razem ? Wiesz. Ty, ja, popcorn, film, którego nie obejrzymy ?
“Serio ?!” miała ochotę wykrzyczeć mu w twarz dziewczyna. Jej twarz wyrażała jednak tylko zdziwienie  Był aż tak bezczelny, żeby po zeszło tygodniowym incydencie zapraszać ją na randkę i to w taki sposób ?
- Chyba śnisz ? - powiedziała w końcu i odwróciła się by odejść. Chłopak jednak był szybszy  złapał ją za nadgarstek i obrócił z powrotem w swoją stronę. Przybliżył się trochę i znów wyszczerzył zęby.
- Dlaczego nie ? - spytał pochylając się trochę w stronę dziewczyny.
Margaret zrobiło się niedobrze od tej sytuacji.
- Mam zacząć wymieniać ? - odpowiedziała i znów spróbowała odejść. Nic z tego, chłopak nie dość, że był od niej wyższy, to  i zdecydowanie silniejszy. Świdrował ją swoimi zielonymi oczami.
- Daj już spokój Stev - powiedział Sam który pojawił się nie wiadomo skąd i oparł się o jedną z szafek. Teraz on stał bardzo blisko zdezorientowanej dziewczyny.
- Nie wtrącaj się Sammy - odpowiedział z uśmiechem na twarzy brunet - Chcę porozmawiać z M.
- Ona za to chyba nie jest skłonna do rozmów - stwierdził z uśmiechem blondyn i zerknął na przyglądającą się wszystkiemu brunetkę. Ale to chyba podziałało, bo zielonooki rozluźnił uścisk i odsunął się od Margaret. Po chwili bez słowa odszedł i zniknął w tłumie. Sam nadal stał i przyglądał się Margaret. Kiedy to dostrzegła wyprostowała się i ruszyła przed siebie. Nie zaszła daleko, kiedy dołączył do niej blondyn.
- Nic nie powiesz ? - powiedział. W jego głosie można było wręcz usłyszeć rozbawienie.
- Poradziłabym sobie. - odpowiedziała tylko Margaret i przyspieszyła kroku.
- Właśnie widziałem, jak panowałaś nad sytuacją.
Tego już za wiele. Margaret przystanęła. Blondyn zrobił to samo i przyglądał jej się badawczo.
- Dziękuję - wymamrotała w końcu
- Musiałaś denerwować Ali ? - spytał zmieniając temat. Chyba wiedział, że Margaret nie chce rozmawiać o tym, co stało się przed chwilą.
- Żartujesz, prawda ?
- Nie, dlaczego ?
- To ona zaczęła. - odpowiedziała zirytowana - Po co w ogóle za mną łazisz ? O nic cię nie prosiłam. - dodała po chwili. Chłopak wciąż się w nią wpatrywał, więc znów przewróciła oczami i przyspieszyła kroku. Teraz już za nią nie szedł. Mogła spokojnie pomyśleć.
Do końca przerwy zostało jej dwadzieścia minut.
Wyszła ze szkoły i ruszyła ulicą przed siebie. Nie zdążyłaby dojść do domu … Ale na grób rodziców - tak.

Po chwili już był przy głównej bramie cmentarza. Drogę znała na pamięć. Mogłaby iść tam z zawiązanymi oczami. Szła i szła. W jednej chwili opierała się o jedno z napotkanych drzew. A w drugiej - już jej nie było.



Przyznam się, że nie za bardzo podoba mi się ten pierwszy odcinek. To znaczy ... początek był niezły, al to co napisałam dzisiaj ... sama siebie zawiodłam. 
Niestety, nie mam już pomysłów, jak to poprawiać.
Nie mogłam się doczekać waszych reakcji na tę "zapowiedź", więc postanowiłam wstawić go już dziś.
Napiszcie, czy chcecie, żebym pisała w tej postaci, czy może w pierwszej osobie.
Dla porównania, następny odcinek postaram się napisać właśnie z perspektywy Margaret.
Jeśli macie jakieś pytania do bohaterów lub do mnie, zadawajcie je śmiało. ( choć po pierwszym odcinku, nie spodziewam się pytań :P )

 Zapraszam do czytania opowiadań na blogu: 

12 komentarzy:

  1. Powiem ci jedno.. świetne. Takie przedstawienie postawie i w ogóle.. Troszeczkę nie ogarniam końca, ale to norma bo jestem już zmęczona.. w każdym bądź razie, wiem, że ta historia... well, będzie czymś wielkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym nie wiedziała, co się stanie dalej, też bym nie ogarniała końcówki :P Ale to jedno mi się podoba w dzisiejszej "części" *.*

      Usuń
    2. Ja tak mam z historią, która obecnie piszę.. gdybym nie ja była autorką, to właściwie... w ogóle bym jej nie ogarniała.
      Ale wracając do tematu... ty to masz talent dziewczyno.

      Usuń
    3. Weź, bo zaczną sobie wmawiać i jeszcze uwierzę *__*

      Usuń
    4. Ale to prawda masz talent i nie mowię tego ,zeby ci sprawić przyjemność albo żeby być miłą tylko szczerze.taka jest prawda, kiedys zostaniesz pisarką.

      Usuń
  2. Całość ogromnie mi się podobała. A końcówka zaintrygowała. Nie wiem jednak, czy to "zniknięcie" brać dosłownie, czy tylko po prostu odeszła od drzewa. Myślę, że dowiem się tego w następnym rozdziale:)

    Smutno mi jakoś się zrobiła na początku i strasznie zirytowałam się na Sama. Myslałam, że jest przyjacielem M. ale chyba się pomyliłam...Za to, ciekawi mnie co się wydarzyło pomiędzy Stevenem a bohaterką? I co się dokładnie stało z jej rodzicami?

    Mam wiele pytań, ale cierpliwie poczekam, aż sama mi na nie odpowiesz:)
    Pozdrawiam!

    [larth-porwana.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku swietne. Na poczatku tak sie zaczytalam ze mialam wrazenie ze jestem M i sama zaczelam plakac. Nie moge sie doczekac nastepnej czesci

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I świetnie :D W sumie, to ja płakałam, kiedy wymyślałam ten fragment. Co prawda przy pisaniu nie wyszło to tak świetnie, jak chciałam. Musiałam opuścić parę szczególików, ale wydaje mi się, że i tak wyszło całkiem dobrze *,*

      Usuń
    2. Bardzo intrygujący -i przyznaję świetny- początek. Czuję, że szykuje się kolejna niesamowita historia:)

      Usuń
  4. Łaaał...świetne prolog! Bardzo spodobał mi się początek kiedy ona była jeszcze dziewczynką to było takie smutne. No może troszeczkę nie wiem o co w koncówce chodzi ale zrozumiem w następnym odcinku mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej możesz :) Jednym a raczej dwoma słowy MASZ TALENT

    OdpowiedzUsuń

"Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem coś jest ze mną nie tak. Być może za dużo czasu spędzam w towarzystwie moich bohaterów literackich i, co za tym idzie, moje ideały i oczekiwania są zdecydowanie zbyt wysokie"

Obserwatorzy