środa, 20 marca 2013

[ 3 ] "Więc tak mnie widziesz ?"


   Margaret siedziała przy jednym z okrągłych, drewnianych stolików.
   Z głośników leciało State of Love and Trust. Wokół ludzie podskakiwali, wymachiwali rękami i podrygiwali w rytm piosenki.
   Dziewczynie coraz bardziej zbierało się na wymioty od dymu papierosów i wszechogarniającego zapachu alkoholu  Co ona właściwie robiła w tym barze ? Była przecież dopiero w liceum.
   Nagle, ktoś postawił przed nią szklankę pomarańczowego napoju  Brunetka podniosła głowę i ujrzała Ellie. Blondynka była rozradowana. Uwielbiała takie imprezy. Usiadła na przeciwko Margaret i powoli zaczęła pić przyniesione dla siebie piwo.
- Rozchmurz się trochę - próbowała przekrzyczeć muzykę. Rozchmurzyć się ? Jak ? Cały czas myślała na przemian o Samie i Harrym. Choć myślenie było w jej przypadku pojęciem względem  bo tak na prawdę w głowie miała kompletną pustkę.
- Uśmiech - rozbrzmiał po raz kolejny głos El. Brunetka doskonale wiedziała, o co jej chodzi. Wyprostowała się, wyjęła z buzi jabłkowego lizaka i wygięła usta w uśmiechu. Na chwilę oślepił ją blask flesza. Kiedy mroczki przed oczami minęły, brązowooka zobaczyła, jak jej przyjaciółka wpatruje się w aparat i kręci głową z niedowierzaniem.
- Długo ćwiczyłaś ten uśmiech ? - spytała z uśmiechem.
- Od dwunastu lat - odpowiedziała Margaret i wzięła łyk soku pomarańczowego. Skrzywiła się. Jak chyba wszystko tutaj, był przesiąknięty zapachem papierosów, których nie znosiła.
- Daj spokój Margi. Zabaw się. Przecież nie chcesz myśleć o tym chłopaku. - miała rację. Nie chciała. Ale nie miała nawet najmniejszej ochoty na zabawę. Chciała wczołgać się pod ciepłą pościel i zasnąć. I najlepiej już się nie budzić.
- Pokarzesz mi zdjęcie ? - spytała w końcu.  Zdjęcia zawsze poprawiały jej humor. Nawet w najgorszych chwilach. Kochała fotografować, ale największą frajdę dawało jej oglądanie tych zdjęć. Czasem któreś się nie uda, przez co jest jeszcze bardziej wyjątkowe. Doskonale pamięta swój pierwszy aparat. Dostała go od taty, rok przed ich wypadkiem. Był to różowy aparat firmy JAY-tech. Nadal stoi na półce nad łóżkiem i przypomina o tamtej wiośnie, kiedy zrobiła swoje pierwsze zdjęcie.
- Nie tak szybko. Najpierw chcę je wywołać - odpowiedziała z przekorą blondynka. Dopiła resztkę swojego napoju i wstała od stolika. Margaret ruszyła jej  śladem. Dokończyła ohydny sok, po czym wstała i zaczęła się ubierać.

   Godzinę później obie dziewczyny wyszły od fotografa z kopertą zapełnioną zdjęciami. Obie wiedziały, że cudem zdążyły, przed zamknięciem.
- Więc - zaczęła Margaret z uśmiechem na ustach - pokarzesz mi to zdjęcie ?
   Blondyna odpowiedziała jej uśmiechem. Schowała zdjęcia do torby po czym chwyciła brązowooką za rękę i pobiegła w stronę małego parku. Nie weszły jednak do niego. Tuż przed bramą zwolniły. Spacerowały chodnikiem i szły w niewiadomym dla Margaret kierunku. Po pokonaniu trzech przecznic powolnym tempem brunetka zaczęła się niecierpliwić.
- Dokąd idziemy ? - wypaliła. Ellie jednak nie odpowiedziała i szła dalej - W ogóle dokądś idziemy ?
   Niebieskooka uśmiechnęła się i przystanęła opierając się o kamienny murek biegnący wzdłuż drogi.

- Musisz z nim porozmawiać - odezwała się na co Margaret stanęła jak wryta. Wpatrywała się w przyjaciółkę wielkimi oczami i próbowała pojąć jak się dowiedziała. Dopiero po paru sekundach dotarło do niej, że dziewczyna mówi o Samie. Rozluźniła się trochę. Choć nie do końca, bo wciąż chodziło o Sama. A jeśli chodzi o chłopaka, to Ellie nigdy się nie wycofuje. Tak na prawdę, to możliwe jest, że siłą zawlecze brunetkę pod dom Gererda.
- Nie chcę - wydukała po chwili.
- Chcesz. - przekonywała blondynka - Po protu się boisz. Choć nie wiem czego. Jesteś śliczna.
- Nie o to chodzi. On ma dziewczynę. I nie można powiedzieć, żebym pałała do niej miłością. - wyjaśniła Margaret prawie krzycząc. Ale Ellie nie da się przekonać.
- Tym bardziej powinnaś do niego iść i wyjaśnić całą sytuację. - powiedziała i ruszyła dalej chodnikiem - Chyba, że nie chcesz zobaczyć tego zdjęcia.
“Nienawidzę jej” powiedziała sobie w myślach brunetka, choć na jej twarzy malował się szczery uśmiech.

“Déjà vu” To pierwsze słowa, które przyszły do głowy Margaret, kiedy stała pod domem Sama. Dokładnie 5 minut temu wysłała mu sms-a “Wyjdź na werandę”. W duszy prosiła, żeby nie było go w domu, albo po prostu zostawił gdzieś telefon i nie może odczytać tej wiadomości. Niestety. W tej chwili drzwi frontowe się otwierają, a na drewnianych deskach staje ubrany w niebieskie dżinsy i szarą bluzę Sam. Nic nie mówił. Oparł się o ścianę i wpatrywał się w dziewczynę.
   Serce zaczęło jej bić szybciej, a żołądek, chyba próbował zatańczyć Macarene. Dlaczego tak się przy nim czuje ? Nie chodzi o ich niedoszły pocaunek, bo to samo czuje prawie za karzdym razem, kiedy go widzi. Spuściła wzrok. Znów wpatrywała się w swoje czarne koturny z odkrytymi palcami.
- O co chodzi ? - spytał w końcu Sam. Po jego tonie Margaret zgadywała, że nie był poirytowany. To przez nią ? No … w końcu zrobiła z niego kompletnego idiotę. Choć w końcu sam był sobie winny.
- Chciałam pogadać. - powiedziała niepewnie nie podnosząc wzroku. Sam westchnął ciężko i podszedł bliżej brunetki.
- Wszystko okej ?
- Tak. A co ? - zdziwiła się. Po czym niby wywnioskował, że coś się dzieje ? Może chodziło o jej zachowanie ? W końcu zwykle, gdy ją widuje, emanuje energią, a teraz najchętniej zasnęła by w jakimś przytulnym miejscu.
- Jak na razie, przyszłaś do mnie tylko raz. Tamtego dnia, była rocznica śmierci twoich rodziców. - wyjaśnił.
- Więc tak mnie widzisz ? - rozzłościła się brązowooka - Jako bezbronną dziewczynę, która wpada ci w ramiona, kiedy nie potrafi poradzić sobie z tęsknotą za najważniejszymi osobami w jej życiu ?! - po policzku zaczęły płynąć jej gorzkie łzy. Nie była smutna. Była wściekła  Choć sama nie wiedziała dlaczego. W sumie, to Sam, nic nie zrobił. Chciał być miły, pomocny. Ale jak to mówiła “Dobrymi chęciami, piekło jest wybrukowane”.
- Nie. To nie tak … - próbował się usprawiedliwić blondyn.
- Jasne. Wiesz co ? Chciałam cię przeprosić za to, co stało się w szkole, ale chyba tego nie zrobię - stwierdziła brunetka i odwróciła się na pięcie gotowa, by odejść.
- Chciałaś mnie przeprosić ?
   Zero reakcji. Margaret była już na chodniku przed domem, właśnie miała odejść, kiedy poczuła na swoim ramieniu ciepłą dłoń Sammiego. Chłopak odwrócił ją twarzą do siebie i mocno przytrzymał obiema rękami.
- To już nieważne. Puść mnie. Chcę wrócić do domu. - opierała się Margaret próbując się wyswobodzić z uścisku chłopaka.
- To ja chciałem ciebie przeprosić. Ale się bałem. - wycedził w końcu chłopak i poluźnił uścisk. Margaret lekko zakręciło się w głowie. “On chciał przeprosić mnie ?” Nie mogła uwierzyć. “Bał się ?!” Coś jeszcze bardziej abstrakcyjnego. Czy on to mówił serio ?
- Uciekłam - wyszeptała - Cały czas uciekam …
- Nie przed Ali - powiedział z uśmiechem. Nuż w plecy. A raczej samobójczy strzał. Na sam dźwięk tego imienia, Margaret aż płonęła z wściekłości. W tej chwili w jej oczach pojawiły się ogniki. Nie wróżyło to dobrze. Odepchnęła od siebie chłopaka rzucając mu groźne spojrzenie. Zanim ten, zdążył zrozumieć, o co chodzi, odeszła.

   Kiedy Margaret weszła do mieszkania, pierwsze co zauważyła, to panująca w niej pustka. Coś było nie tak. Ellie odprowadziła ją do domu Sama, ale potem sobie poszła. Co oznacza, że powinna być teraz tutaj i czytać jakiś magazyn z modą.
   Weszła do kuchni. Na blacie leżała żółta, samoprzylepna karteczka.

“ Mała.
    Mam nadzieję, że dobrze poszło ci z tym chłopakiem. Muszę jechać dalej, niedługo znów się potkamy. Na łóżku leży mały prezent dla ciebie.
 ~ Ellie “

   Dokąd ją znów niesie ? Ale przecież ona nigdy nie potrafiła usiedzieć długo w jednym miejscu.
   Margaret wykończona po całym dniu ruszyła w stronę swojego łóżka. Nareszcie. Opadła ciężko na pościel i wtuliła się w poduszkę. Nagle, usłyszała znajomy dźwięk gniecionego papieru. Podniosła głowę i uniosła lekko poduszkę. Na białym prześcieradle leżała szara koperta z jej imieniem. “Ellie” pomyślała brunetka i szybko otworzyła prezent. W kopercie była kolejna kartka

“Każdy po­winien mieć ko­goś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiado­mo jak dziel­ny, cza­sami czu­je się bar­dzo samotny.
~ Ernest Hemingway

 Potrzebujesz kogoś takiego, bo nie zawsze to mogę być ja. 
~ Ellie”

Jeszcze raz sięgnęła do koperty. Tym razem wyciągnęła z niej zdjęcie i mimo woli uśmiechnęła się na jego widok.

12 komentarzy:

  1. Świetnee ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędy:
    1) "Pokarzesz" zamiast "Pokażesz"
    2) "Protu" zamiast "Prostu"
    3) "Nuż" zamiast "Nóż".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Niestety, nie jestem w stanie jak widać poprawić wszystko :P Nauczyłam się nie wymigiwać od błędów dysleksją, plus dla mnie *.*

      Usuń
    2. No niestety wszyscy popełniamy błędy, opowiadanko bardzo ciekawe...

      Usuń
    3. Dzięki *.*
      Ja się literówkami za bardzo nie przejmuje. Oczywiście poprawiam tekst, ale ... to tylko literówki. Czytałam opowiadania na blogach, gdzie w zdaniach nie byłko kompletnego ładu i składu, a pod nimi komentarze "Super", "Swietne", "Genialne, chcemy więcej" itd. Więc ... tak. Literówka to chyba nic strasznego -__*

      Usuń
  3. Cud , miód , malina . Coś widzę że ciągle zmieniasz szablon . ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szukam tego jednego ... jedynego *.*

      Usuń
    2. Zostaw ten szablon , jest nieziemski , i ten kolor . ; ]

      Usuń
  4. Boooooooooooooooooooooski ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń

"Czasami się zastanawiam, czy przypadkiem coś jest ze mną nie tak. Być może za dużo czasu spędzam w towarzystwie moich bohaterów literackich i, co za tym idzie, moje ideały i oczekiwania są zdecydowanie zbyt wysokie"

Obserwatorzy